Coniedzielnik nr 428

Od redaktora

Drodzy Parafianie!

W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu liturgia kazała nam stanąć wobec rzeczywistości zła. Uświadomiliśmy sobie, że nieprawość weszła na świat i wszyscy jej doświadczamy. Jej korzeń tkwi w głębi serca człowieka, zaś jej owoce ranią nas na różne sposoby. Tragizm bytu ludzkiego polega na tym, że dotykamy na różnych płaszczyznach zła i nic nie możemy na to poradzić. Czyżby sytuacja była bez wyjścia?

Druga niedziela świętego czasu łaski stawia nas na przeciwnym biegunie ludzkiego losu. Rozbrzmiewająca w dzisiejszej ewangelii scena Przemienienia mówi o obliczu Jezusa jaśniejącym blaskiem boskości. Piotr, Jakub i Jan na własne oczy widzą rzeczywistość, której jak dotąd nikt z ludzi nie miał szczęścia obserwować. Są tak poruszeni, że nie wiedzą, jak się zachować. Niewątpliwie na odludnej górze jest im dobrze, skoro chcieliby tam zostać na stałe. Jeszcze nie nastał na to czas. Póki co muszą zejść na dół i dalej żyć w codzienności. To, czego doznali, nie pozostało jednak bez śladu. Żywo rozważają, co to takiego „powstać z martwych”. Ziarno zapowiedzi życia wiecznego zostało w ich sercach zasiane.

Nasze dusze żyją nadzieją zbawienia od dnia chrztu. Każdy dzień bytowania chrześcijanina to przemierzanie ludzkich realiów, pełnych słabości i nie wolnych od zła, w nadziei na dojście do ziemi nowej. Modlitwa, post i dobre czyny to zasiew nowego życia. Dbajmy o jego rozwój, by plon, jaki zaniesiemy w wieczność, był prawdziwie obfity.                        Wasi duszpasterze.       

Sąsiedzi też czekają na święta (2)

Okres Wielkiego Postu to między innymi czas przedświątecznych przygotowań. Od ubiegłego tygodnia próbujemy śledzić, jak wyglądają one u naszych nie tak odległych sąsiadów. Sprawdźmy, jak sobie radzili w ciągu ostatnich kilku dni.

Państwo X mają od tego tygodnia nowych sąsiadów. Do pobliskiego bloku wprowadziła się rodzina w średnim wieku. Musiała opuścić swoje mieszkanie w innej części miasta, bo właśnie tamta okolica została trafiona rakietą. Budynek nowych znajomych stoi vis a vis miejsca eksplozji – co prawda bezpośrednio nie ucierpiał, ale od podmuchu wyleciały wszystkie okna (nie szyby, ale ramy wraz z ościeżami). W lepszych czasach naprawienie takich szkód byłoby kwestią kilku dni, ale obecnie szanse na zdobycie potrzebnych do remontu materiałów są znikome. Mili państwo i tak cieszą się, że nic gorszego im się nie stało. Ich znajomi z sąsiedztwa (młode małżeństwo z malutkim dzieckiem) mieli mniej szczęścia: trafienie nastąpiło dokładnie w ich pokoju sypialnym.

Naprawianie uszkodzeń powstałych wskutek ostrzałów to jeden z kluczowych problemów mieszkańców. Na pomoc wyspecjalizowanych instytucji i służb nie sposób liczyć. Poszkodowani mieszkańcy na ogół naprawiają zniszczenia własnym kosztem lub przy pomocy znajomych. Oczekiwanie na zorganizowane wsparcie bywa bardzo długie, a nierzadko bezskuteczne. Ci, którzy tracą dach nad głową mogą co najwyżej liczyć na ofertę zbiorowego zakwaterowania w jakiejś hali.

Zaopatrzenie w mieście niby nie wygląda najgorzej. Kupić można prawie wszystko, jest tylko jeden zasadniczy kłopot: kwoty pensji i emerytur nie zmieniły się od roku, a ceny wzrosły trzykrotnie. Spory problem mają ci, którzy pracują w fabrykach, które przed wojną produkowały głównie na eksport. Obecnie ich zakłady działają „na pół gwizdka” (np. 4 godziny dziennie) i wypłaty proporcjonalnie zmalały. Coraz częściej docierają ostrzeżenia, by spożywać wyłącznie wodę butelkowaną – to, co płynie w rurach wodociągowych może stanowić zagrożenie bakteriologiczne. Na razie nie wydano oficjalnego zakazu spożywania tej wody, ale niebezpieczeństwo jawi się całkiem realnie.

Stan nieustannych przerw w dostawach prądu jest już oczywistością. Jego konsekwencje ujawniają się na różne sposoby. Nikogo nie dziwi widok zapasów ułożonych na zewnętrznych okiennych parapetach – korzystanie z lodówek okazuje się mało użyteczne. Zresztą niestabilność sieci powoduje, że sprzęt coraz częściej ulega awariom. W cenie są akumulatory, baterie i latarki, dzięki którym można wieczorami w miarę normalnie funkcjonować w domach.

Państwo Y tydzień mieli nie najgorszy. Do ich miasteczka aż dwukrotnie dojechali wolontariusze z zaopatrzeniem. Wspomnieliśmy już, że dla mieszkańców tej miejscowości ich posługa to jedyny sposób dostarczania niezbędnych towarów. Nasi sąsiedzi zdążyli już się poznać z kierowcami przybywających busów i witają ich jak dobrych znajomych. Wśród dowożonych artykułów niezmiernie ważne są lekarstwa – wolontariusze co jakiś czas dowiadują się, jakie medykamenty są potrzebne. Oczywiście ich zakup na miejscu nie wchodzi w grę. Także skorzystanie z porady medycznej często jest niemożliwe. W wielu miejscowościach przychodnie stoją puste, gdyż ich personel skierowano do pomocy tam, gdzie jest absolutnie niezbędny. Do nagłych i ciężkich przypadków teoretycznie można wezwać karetkę, ale praktycznie nigdy nie ma pewności, czy dojedzie za 20 minut czy wcale.

Jeśli ktoś ma ważną potrzebę, może próbować własnym transportem dostać się do najbliższego miasta. W praktyce na taki krok decydują się nieliczni, jedynie w sprawach naprawdę koniecznych. Powodów jest kilka: nawet główne drogi są podziurawione wybuchami i trzeba po nich jechać slalomem, nawierzchnie dróg wiejskich praktycznie przestały istnieć, a paliwo jest racjonowane i bardzo drogie. Okazuje się natomiast, że w bardzo wielu sytuacjach można liczyć na pomoc innych ludzi, także tych, którzy przed rokiem pozostawali całkowicie nieznani.  

Co u nas?

Wielki Post to dla chrześcijan czas pogłębienia życia duchowego, w tym także doskonalszego wejścia w praktykę medytacji. Dla wielu osób zadanie takie wydaje się trudne, a rozmyślanie jest dla nich rzeczywistością niemal nieznaną. Tymczasem na wyciągnięcie ręki mamy gotowy materiał do pogłębionej refleksji, jakim są znane wszystkim nabożeństwa upamiętniające Mękę Pańską.

Gorzkie Żale to nabożeństwo o rodzimym rodowodzie, odprawiane wyłącznie w języku polskim. Zostało ułożone na początku XVIII wieku, odprawiano je pierwotnie w kościele Świętego Krzyża w Warszawie. Dość szybko rozpowszechniło się na cały kraj, obecnie kultywowane jest także wśród Polonii żyjącej poza granicami. Niemal zawsze jego treść dzielona jest na trzy części, śpiewane w trzy kolejne niedziele.

Tradycja odprawiania Drogi Krzyżowej ma swój początek w Jerozolimie, gdzie pątnicy dosłownie kroczyli śladami cierpiącego Zbawiciela. W średniowieczu praktyka modlitewnego rozważania wydarzeń z przebiegu Męki rozpowszechniła się w całym chrześcijańskim świecie, a jej  schemat przybrał postać 14 stacji. Bardziej rozbudowaną formą tego nabożeństwa są plenerowe misteria pasyjne odprawiane w bardziej lub mniej okazałych „kalwariach” – te największe mają po kilkadziesiąt stacji.