Od redaktora
Drodzy Parafianie!
W naszych uszach wciąż jeszcze nie przebrzmiały dźwięki kolęd, a w domach wciąż stoją choinki. Choć liturgiczna celebracja Bożego Narodzenia wraz z oktawą już za nami, ale tradycja Kościoła każe nam w dalszym ciągu pogłębiać przeżywanie Tajemnicy Wcielenia Boga. Jako chrześcijanie powinniśmy właśnie tak postrzegać nasze świętowanie: nie jako okazja do emitowania piosenek z dzwoneczkami i nie jako pretekst do wytężonych wydatków czy konsumpcji. Dla chrześcijan Boże Narodzenie to coś o wiele więcej, niż kilka dni wolnych od pracy czy sposobność przystrajania domów kolorowymi lampkami. Dla nas, wierzących dzieje się rzecz szczególna: jako człowiek rodzi się sam BÓG.
O ile perykopa ewangeliczna odczytywana w samą bożonarodzeniową uroczystość wprost przenosi nas do Betlejem i stawia w towarzystwie pasterzy, o tyle teksty odczytywane w liturgii przez kolejne dni skłaniają ku głębszej refleksji. Dzisiejsze pierwsze czytanie mówi o Mądrości – chodzi nie o mądrość ludzką, utożsamianą z pewnym zasobem wiedzy czy sprawności intelektualnej, ale o przymiot samego Boga, rozumienie istoty którego przekracza nasze możliwości, ale Który sam przychodzi do nas, by zaprosić do udziału w swoim życiu. Czy godzi się takie zaproszenie odrzucić?
Gdyby spytać kogokolwiek z nas, czy chciałby być mądry – wręcz nie sposób sobie wyobrazić innej odpowiedzi, jak potakująca. Tymczasem fakty są takie, że wcale nierzadko mamy możliwość i szansę spotkania się z Mądrością, ale jej nie wykorzystujemy. Nieważne, czy przyczyną jest brak rozeznania, duchowe zaślepienie czy zwykłe lenistwo. Gdy nieskończony i wszechmocny Bóg daje samego siebie – skrajną głupotą jest taką okazję i możliwość przegapić.
Wasi duszpasterze.
Aktualności
Fascynująca historia Epifanii czyli Objawienia Pańskiego
Historia kształtowania się święta Epifanii, czyli Objawienia Pańskiego jest równie fascynująca jak dobry kryminał czytany pośpiesznie z wypiekami na policzkach i z drżącymi dłońmi. Szybkie zwroty akcji. Pytania nie znajdujące wyczerpujących odpowiedzi. Błędne tropy, niewłaściwe kierunki. Drobne błędy w kluczowych obliczeniach zmieniające całą historię. „Śmierć” w otchłani Jordanu, a chwilę później weselna uczta w Kanie. Wielcy ludzie przybywający ze Wschodu, prowadzeni przez niewyjaśnione zjawiska kosmiczne. Wszystko w otoczce pogańskich festiwali, wina lejącego się strumieniami czy rozpustnych rzymskich Saturnaliów. Nie można również zapomnieć o przemożnych wpływach – Wschodu na Zachód, Zachodu na Wschód.
A gdzieś między tym wszystkim leży prawda o Objawieniu. I kiedy wydaje się, że doszliśmy w naszych poszukiwaniach do początków tego święta, że znaleźliśmy rozwiązanie, trafiamy na mur niewiedzy, wątpliwości i pytań, który każe poszukiwania rozpocząć od początku, a w najlepszym wypadku, spojrzeć na problem z nieco innej strony. Do dzisiaj – choć zbadanych zostało „wiele” (wiele z bardzo niewielu, jakie mamy z tamtych wieków) źródeł – raczej stawiamy pytania, niż podajemy ostateczne odpowiedzi. Kiedy jedni tłumaczą powstanie tego święta argumentami o przezwyciężeniu świąt pogańskich, zaraz inni przedstawiają solidne argumenty pozwalające nam uniknąć „chrystianizacji” misteriów pogańskich.
Mówiąc o święcie Epifanii, nie sposób oddzielić go od Bożego Narodzenia, a przynajmniej w kontekście pierwszych wieków należy omawiać je wspólnie. Wiemy doskonale, że świętowanie Bożego Narodzenia jest wtórne chociażby do Wielkanocy, która jest najważniejszym świętem chrześcijańskim. Na rozwój i potrzebę świętowania tajemnicy Wcielenia wpłynęło wiele czynników wśród których zdecydowanie do najważniejszych należy wzrost zainteresowania tematem dzieciństwa Chrystusa, walka z gnostykami czy obrona realności Jego człowieczeństwa (także istnienia Jego ciała). Przypomnijmy, że tylko dwie Ewangelie opisują narodzenie Chrystusa (Mt i Łk) i poświęcają dzieciństwu Jezusa relatywnie niewiele miejsca. Można nawet – trochę mylnie – odnieść wrażenie, że narodzenie Chrystusa pierwszych chrześcijan nie interesowało.
A jednak bardzo szybko zaczyna się pojawiać literatura apokryficzna, próbująca uzupełnić brakujące wiadomości i rozwinąć naszą wiedzę o dzieciństwie i narodzinach Syna Bożego z Maryi Dziewicy. Pod koniec II w. Orygenes podkreślał, że chrześcijanie nie powinni obchodzić Bożego Narodzenia, gdyż tylko poganie i grzesznicy (np. faraon albo Herod) obchodzą uroczyście dzień swoich narodzin. Cóż, to była „teologia” Orygenesa, znacznie większy problemem stanowiła po prostu nieznajomość faktycznej daty narodzin Chrystusa. Chyba nie trudno uwierzyć, że nie zachował się akt urodzenia (dla pewności – po prostu go nie było), który bez wątpienia rozwiązałby sprawę na wieki. A skoro go nie było, chrześcijanie w inny sposób próbowali odkryć tę datę. W miarę precyzyjny sposób możemy stwierdzić, że Chrystus narodził się… przed Chrystusem, tzn. pomiędzy 6 a 4 rokiem przed naszą erą (niejaki Dionizy Exiguus pomylił się „zerując” licznik kalendarza na źle przyjętym roku narodzin Chrystusa). Mniej więcej mamy rok narodzin, a co z datą dniową?
Pewne jest to, że już pod koniec II w. i na początku III w Egipcie dzień 6 stycznia stał się świętem zarówno chrztu Jezusa w Jordanie, jak i dniem Jego narodzenia. Święto zaczyna oddziaływać i przechodzić do innych wschodnich kościołów. I tak w Jerozolimie w IV/V w. spotykamy 6 stycznia liturgię Bożego Narodzenia (z procesją z Betlejem do Jerozolimy), o czym informuje nas w swoim dzienniku pątniczka Egeria. Wtedy już święto posiada oktawę. Pod koniec V w. świętuje się tam również chrzest w Jordanie, który to temat powoli staje się centralnym dla całej tradycji wschodniej.
Za sprawą syryjskiego diakona Efrema, w IV w. Epifania zyskała nowy, bardzo ważny element – przybycie mędrców (magów, królów – ich historia stanowi oddzielny temat) ze Wschodu i złożenie Jezusowi darów. Efrem opisuje Epifanię jako pokłon Magów, symbolizujących cały pogański świat, który w Chrystusie rozpoznał Boga. Bardzo szybko ten temat rozniósł się po całym chrześcijańskim świecie – zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie, gdzie do dziś zdominował całe rozumienie święta Epifanii (kto w Polsce mówi na to święto inaczej niż „święto Trzech Króli”?).
W IV w. w Rzymie dzień 25 grudnia staje się oficjalnym dniem święta Bożego Narodzenia. Potwierdzeniem tego jest dokument z 336 r. noszący nazwę Chronograf roku 354 (dla niewtajemniczonych chronograf to po prostu „księga, która mierzy czas”. Za Rzymem datę tę szybko przyjęły inne Kościoły języka łacińskiego, np. w Afryce Północnej. Kościoły wschodnie, które obchodziły Boże Narodzenie 6 stycznia, nie od razu przyjęły rzymską datację. Jednak dzięki autorytetowi Rzymu oraz obecności rzymskich chrześcijan na terenach wschodnich, proces ten zaczął przebiegać dość szybko.
Ks. Krzysztof Porosło (via portal stacja7.pl)
Co u nas?
Rozpoczęliśmy świąteczną wizytę duszpasterską. Jej plan w formie pisemnej jest dostępny w naszym kościele, a nadto opublikowany jest w parafialnej witrynie internetowej. Z góry dziękujemy tym Drogim Parafianom, którzy zechcą zaprosić nas do swoich domów, wspólnie modlić się i przyjąć Boże błogosławieństwo. Jeśli z jakichkolwiek przyczyn wizyta będzie niemożliwa w zaplanowanym i ogłoszonym terminie, jesteśmy gotowi w ostatnim tygodniu stycznia lub w lutym nawiedzić każdą zapraszającą nas rodzinę, po uprzednim uzgodnieniu obopólnie dogodnego terminu.
We wczorajszą sobotę częściowo nie mogła się odbyć wizyta duszpasterska w Chomętowie z powodu wyjazdu delegacji naszej parafii na pogrzeb śp. Pana Sławomira Brzuzego, taty naszego niedawnego wikariusza, ks. Tomasza. Pod przewodnictwem ks. abpa seniora Andrzeja Dzięgi modliliśmy się w mazowieckim Różanie o łaskę życia wiecznego dla zmarłego. Informujemy, że w naszym parafialnym kościele Msza Święta o łaskę nieba dla śp. Sławomira będzie odprawiona w najbliższą środę 8 stycznia o godzinie 1500.
Ksiądz Tomasz prosił, by podziękować za wszystkie wyrazy współczucia i zapewnienia o modlitwie, jakie do niego dotarły w ciągu minionych dni. Ze swojej strony mamy nadzieję, że zarówno prywatnych jak i wspólnotowych modlitw o zbawienie śp. Sławomira nie zabraknie ani w obecnym – niełatwym dla ks. Tomasza i jego bliskich – czasie, ani w okresie późniejszym. Wieczny odpoczynek racz śp. Sławomirowi dać, Panie….