Od redaktora
Drodzy Parafianie!
Czwarta niedziela czasu wielkanocnego to Niedziela Dobrego Pasterza, tradycyjnie obchodzona w Kościele jako szczególny czas modlitw o powołania do szczególnej służby Panu Bogu w kapłaństwie i życiu zakonnym, misyjnym oraz różnych formach życia konsekrowanego. Wspólnota wiernych nie ustaje w trosce nie tylko o swoje aktualne funkcjonowanie, ale wybiega w swoich staraniach w przyszłość – modli się, by i dla przyszłych pokoleń nie zabrakło tych, którzy będą wiernym głosić Ewangelię i udzielać sakramentów.
Sam Pan Jezus kazał uczniom prosić Ojca, by posłał robotników na Pańskie żniwo. Odczytanie i owocna realizacja tego posłania nigdy nie była łatwa ani oczywista, a w naszych czasach dla niejednego staje się prawdziwym wyzwaniem. W świecie, w którym tak często widok stroju duchownego budzi negatywne reakcje z agresją włącznie, wobec jakże często upowszechnianego przez media kojarzenia kapłanów i zakonników z perwersjami i nadużyciami obranie drogi pójścia za głosem powołania wiąże się z koniecznością wykazania się nie lada odwagą. O tę właśnie odwagę serca, o to, by młodzi znajdowali do niej siłę i wytrwałość, szczególnie w tym tygodniu chcemy się modlić.
Co jakiś czas pozwalamy sobie przypominać Drogim Parafianom, jak bardzo palący staje się problem niedoboru powołań w naszej archidiecezji. Naprawdę trudno zdobyć się na jakiś optymizm w tej kwestii, gdy dowiadujemy się, że ubiegły rok przyniósł naszemu lokalnemu Kościołowi JEDNEGO neoprezbitera. O skutkach takiej sytuacji, także w wymiarze życia lokalnych społeczności wiernych z pewnością niejeden raz przyjdzie nam słyszeć. Naprawdę jest się o co modlić i w tej modlitwie o powołania i za powołanych nie ustawać.
Wasi duszpasterze.
Aktualności
Orędzie Papieża Franciszka na Światowy Dzień Modlitw o Powołania (fragmenty)
Drodzy Bracia i Siostry!
Każdego roku Światowy Dzień Modlitw o Powołania zachęca nas do rozważenia cennego daru powołania, jakie Pan kieruje do każdego z nas, swojego wiernego ludu w drodze, abyśmy mogli uczestniczyć w Jego planie miłości i ucieleśniać piękno Ewangelii w różnych stanach życia. Słuchanie Bożego powołania, które nie jest zewnętrznie narzuconym obowiązkiem, np. w imię religijnego ideału, jest natomiast najpewniejszym sposobem, w jaki możemy umacniać pragnienie szczęścia, które w sobie nosimy: nasze życie urzeczywistnia się i spełnia, gdy odkrywamy kim jesteśmy, jakie są nasze cechy, w jakiej dziedzinie możemy je dobrze wykorzystać, jaką drogę możemy obrać, aby stać się znakiem i narzędziem miłości, akceptacji, piękna i pokoju w sytuacjach, w których żyjemy. […]
Co to znaczy być pielgrzymem? Ten, kto podejmuje pielgrzymkę, stara się przede wszystkim mieć jasny cel i zawsze nosi go w swoim sercu i umyśle. Jednocześnie jednak, aby osiągnąć ów cel, trzeba skoncentrować się na kroku obecnym, aby stawić mu czoła, trzeba być lekkim, pozbyć się niepotrzebnych ciężarów, nosić to, co niezbędne i zmagać się każdego dnia, aby zmęczenie, strach, niepewność i mroki nie zagradzały obranej drogi. Bycie pielgrzymem oznacza więc wyruszanie na nowo każdego dnia, rozpoczynanie zawsze od nowa, odnajdywanie entuzjazmu i siły do pokonywania kolejnych etapów drogi, które pomimo znużenia i trudności zawsze otwierają przed nami nowe horyzonty i nieznane widoki.
Znaczenie chrześcijańskiej pielgrzymki jest właśnie takie: wyruszamy w drogę, aby odkryć miłość Boga, a jednocześnie odkryć siebie, poprzez podróż wewnętrzną, ale zawsze pobudzaną wielością relacji. Jesteśmy zatem pielgrzymami, ponieważ jesteśmy powołani: powołani, by kochać Boga i kochać siebie nawzajem. W ten sposób nasze pielgrzymowanie po tej ziemi nigdy nie kończy się daremnym zmęczeniem lub bezcelowym wędrowaniem. Wręcz przeciwnie, każdego dnia, odpowiadając na nasze powołanie, staramy się podejmować możliwe kroki w kierunku nowego świata, w którym będziemy żyć w pokoju, sprawiedliwości i miłości. Jesteśmy pielgrzymami nadziei, ponieważ zmierzamy ku lepszej przyszłości i staramy się ją budować przemierzając drogę.
Taki jest ostatecznie cel każdego powołania: stawać się mężczyznami i kobietami nadziei. Jako jednostki i wspólnoty, w różnorodności charyzmatów i posług, wszyscy jesteśmy wezwani do „nadawania ciała i serca” nadziei Ewangelii w świecie naznaczonym epokowymi wyzwaniami: groźnym rozszerzaniem się trzeciej wojny światowej w kawałkach; tłumami migrantów uciekających ze swoich krajów w poszukiwaniu lepszej przyszłości; ciągłym wzrostem liczby ubogich; niebezpieczeństwem nieodwracalnego zagrożenia zdrowia naszej planety. Do tego wszystkiego należy dodać trudności, które napotykamy na co dzień, i które niekiedy grożą nam popadnięciem w rezygnację lub defetyzm. […]
Bycie pielgrzymami nadziei i budowniczymi pokoju oznacza zatem budowanie swojego życia na skale zmartwychwstania Chrystusa, wiedząc, że każde nasze przedsięwzięcie, w powołaniu, które przyjęliśmy i realizujemy, nie pada w próżnię. Pomimo porażek i niepowodzeń, dobro, które siejemy, rośnie w ciszy i nic nie może nas oddzielić od ostatecznego celu: spotkania z Chrystusem i radości życia w braterstwie ze sobą na wieczność. To ostateczne powołanie musimy antycypować każdego dnia: relacja miłości z Bogiem i z naszymi braćmi i siostrami zaczyna się już teraz, aby urzeczywistnić marzenie Boga, marzenie o jedności, pokoju i braterstwie. Niech nikt nie czuje się wykluczony z tego powołania! Każdy z nas, z naszymi ograniczonymi zdolnościami, w swoim stanie życia może być, z pomocą Ducha Świętego, siewcą nadziei i pokoju.
[…] Mówię raz jeszcze, tak jak podczas Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie: „Rise up! – Powstańcie!”. Obudźmy się ze snu, wyjdźmy z obojętności, otwórzmy kraty więzienia, w którym czasami się zamykaliśmy, aby każdy z nas mógł odkryć swoje powołanie w Kościele i w świecie, i stać się pielgrzymem nadziei i budowniczym pokoju! Bądźmy pasjonatami życia i zaangażujmy się w pełną miłości troskę o tych, którzy nas otaczają i o środowisko, w którym żyjemy. Powtarzam: miejmy odwagę zaangażować się! Ksiądz Orest Benzi, niestrudzony apostoł miłosierdzia, stający zawsze po stronie najmniejszych i bezbronnych, zwykł powtarzać, że nikt nie jest tak biedny, by nie miał czegoś do dania, i nikt nie jest tak bogaty, by nie potrzebował czegoś otrzymać.
Powstańmy zatem i wyruszmy jako pielgrzymi nadziei, abyśmy, podobnie jak Maryja ze świętą Elżbietą, mogli nieść orędzie radości, rodzić nowe życie i być budowniczymi braterstwa i pokoju.
Rzym, u Świętego Jana na Lateranie, 21 kwietnia 2024 r., w IV Niedzielą Wielkanocną.
FRANCISZEK
Co u nas?
Jedno zagadnienie powraca nieustannie na naszych łamach jako niekończąca się opowieść. Oczywiście tematem tym jest remont wieży naszego kościoła. O ile kilka miesięcy temu zmiany przez wszystkich nas obserwowane zaczęły budzić pewien promyczek nadziei, o tyle ostatnie dwa tygodnie to znowu kompletny bezruch na placu budowy. Choć to, co daje się zobaczyć, entuzjazmu nie budzi, to jednak chyba przyszedł czas, by podzielić się pewną iskierką nadziei.
Kilka dni temu proboszczowi było dane wziąć udział w roboczym spotkaniu poświęconym sprawom remontowym w naszej diecezji. Nie miejsce i nie czas, by relacjonować je dokładnie, ale przychodzi zapewnić Drogich Parafian, że sytuacja formalna i organizacyjna jest nadzwyczaj skomplikowana. Na złożoność położenia złożyło się bardzo wiele czynników, zarówno obiektywnych, jak i przez kogoś konkretnego zawinionych. Na dziś nie ma sensu szukanie winnych – w naszej sytuacji nic to nie zmieni. Z punktu widzenia parafii najistotniejsze jest to, że wszystko wskazuje na to, że w temacie naszego remontu możemy mówić o początku nowego rozdziału, w innych warunkach organizacyjnych i personalnych.
Do Drogich Wiernych po raz kolejny pozostaje zwrócić się z prośbą o modlitwę. Za każdym działaniem stoją ludzie, więc prośmy Ducha Świętego dla nich o dar rady w rozwiązywaniu trudnych problemów, o dar męstwa w przezwyciężaniu kłopotów, o dar mądrości dla konsekwentnego i owocnego prowadzenia dalszych działań, w celu ocalenia naszego kościoła oraz dla dobra duchowego i materialnego całej diecezji.