Coniedzielnik nr 470

Od redaktora

Drodzy Parafianie!

W kolejnych numerach naszego parafialnego biuletynu niniejsze miejsce najczęściej zajmuje refleksja oparta na treści czytań biblijnych przewidzianych do odczytania w niedzielnej liturgii. Specyfika obecnego czasu skłania do tego, by dziś podzielić się z Drogimi Parafianami kilkoma myślami nasuwającymi się jako owoc trwających spotkań kolędowych.

Znane doskonale wszystkim przyczyny sprawiły, że ostatnie takie spotkania odbywane w utrwalonej wieloletnią tradycją formie miały miejsce kilka lat temu. Ze zrozumiałym z punktu widzenia duszpasterza smutkiem przychodzi stwierdzić, że dla wielu osób zamieszkałych na terenie parafii tych kilkanaście minionych miesięcy okazało się czasem osłabienia życia duchowego, przynajmniej w tych wymiarach, które dostępne są zewnętrznej obserwacji. Celowo w powyższym zdaniu nie został użyty termin „parafianie”. Z radością odnotowujemy, że dla grona osób czynnie uczestniczących w życiu wiary (w tym także w codziennym funkcjonowaniu lokalnej wspólnoty wiernych) nie okazały się nadmiernym utrudnieniem żadne zewnętrzne ograniczenia i obostrzenia.

Oczywistym truizmem jest powtarzanie, że żyjemy w niełatwych czasach. Bardziej zasadne wydaje się stwierdzenie, że przychodzi nam przemierzać drogę życiowego powołania wśród nasilającej się polaryzacji. Przeszkody i utrudnienia w wyznawaniu i praktykowaniu wiary były, są i będą. Dla prawdziwie wierzących nigdy nie są one nie do pokonania.                         

Wasi duszpasterze. 

Aktualności

Rodzina Ulmów

Józef Ulma (1900-44) był synem Marcina i Franciszki z domu Kluz. Jego rodzice mieli trzyhektarowe gospodarstwo, w którym pomagał od najwcześniejszych lat. Skończył czteroklasową szkołę powszechną, a w 1921 roku został powołany do odbycia służby wojskowej. W 1929 roku rozpoczął naukę w szkole rolniczej w Pilźnie, którą ukończył z bardzo dobrym wynikiem.

Założył pierwszą szkółkę drzew owocowych w Markowej Prócz ogrodnictwa – Józef Ulma był propagatorem uprawy warzyw i owoców – zajmował się także pszczelarstwem i hodowlą jedwabników. Jego pomysłowość i zaangażowanie w tym zakresie zostały publicznie docenione i nagrodzone.

Był człowiekiem szerokich horyzontów: do dziś zachowała się część jego księgozbioru, opatrzona ekslibrisem „Biblioteka domowa – Józef Ulma”. Prenumerował „Wiedzę i Życie”, potrafił skonstruować maszynę introligatorską i przydomową elektrownię wiatrową, dzięki czemu jako pierwszy we wsi oświetlał dom prądem, a nie lampą naftową. Największą pasją Józefa była fotografia. 

Był zapalonym społecznikiem. Działał w katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej, a następnie w Związku Młodzieży Wiejskiej RP „Wici”. Przez pewien czas był również kierownikiem Spółdzielni Mleczarskiej w Markowej. Po ślubie z 12 lat młodszą Wiktorią i narodzinach kolejnych dzieci postanowił przenieść się z rodziną na wschodnie krańce województwa lwowskiego, do przeprowadzki nie doszło jednak ze względu na wybuch wojny. We wrześniu 1939 r. Józef brał udział w wojnie obronnej.

Wiktoria Ulma (1912-44) rodziła się jako siódme dziecko Jana i Franciszki z Homów. Gdy miała sześć lat zmarła jej matka, na rok przed ślubem osierocił ją ojciec. Podobnie jak Józef była zaangażowana społecznie. Grała w teatrze wiejskim i uczęszczała na kursy organizowane przez Uniwersytet Ludowy w Gaci.

W 1935 r. poślubiła Józefa, a na świat zaczęły przychodzić szybko kolejne dzieci: Stanisława (ur. 18 lipca 1936 r.), Barbara (ur. 6 października 1937 r.), Władysław (ur. 5 grudnia 1938 r.), Franciszek (ur. 3 kwietnia 1940 r.), Antoni (ur. 6 czerwca 1941 r.) i Maria (ur. 16 września 1942 r.). W chwili śmierci była w zaawansowanej ciąży z siódmym dzieckiem, które pod wpływem tragicznej sytuacji zaczęła rodzić.

W 1941 r. Niemcy podjęli decyzję o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”, a los Żydów stał się dramatyczny. Niektórzy z markowskich Żydów poprosili Ulmów o pomoc. Początkowo Józef pomagał im budować ziemianki na obrzeżach wsi. Wiemy o czteroosobowej rodzinie, zwanej Ryfkami, której pomógł zbudować schron w jarze niedaleko potoku. Żydzi byli ukrywani w Markowej przez kilka rodzin, ale największą grupę w swoim domu przyjęli Ulmowie. Stało się to najprawdopodobniej w grudniu 1942 roku. Byli to znajomi Ulmów z Łańcuta: Saul Goldman z synami Baruchem, Mechelem, Joachimem i Mojżeszem oraz z sąsiadki Ulmów z Markowej, a zarazem córki Chaima Goldmana,  krewnego wspomnianego wyżej Saula: Gołda Grünfeld i Lea Didner. Ta ostatnia ukrywała się wraz z małą córeczką o imieniu Reszla.

Nocą z 23 na 24 marca 1944 r. do Markowej przyjechało 5 żandarmów i od 4 do 6 granatowych policjantów. Podczas snu zastrzelono trójkę Żydów, wkrótce zastrzelono pozostałych. Przed dom wyprowadzono Józefa Ulmę oraz jego ciężarną żonę Wiktorię. Następnie dowódca akcji rozkazał również rozstrzelać dzieci. W kilka chwil zamordowano 17 osób – w tym rodzące się dziecko. Po zakończeniu masakry Niemcy przystąpili do grabieży gospodarstwa i przedmiotów należących do zamordowanych. Mieszkańców wsi przymuszono do pogrzebania zabitych.. W styczniu 1945 roku ciała rodziny Ulmów zostały ekshumowane i przeniesione na miejscowy cmentarz parafialny.

Na podstawie materiałów serwisu ulmowie.pl

Co u nas?

Od czterech lat przychodzi nam w tym miejscu od czasu do czasu wracać do tematu prawdziwych lub potencjalnych postępów prac przy remoncie wieży naszego kościoła, na przebieg których (co nie przypadkiem przy każdej sposobności podkreślamy informując Drogich Parafian) nasza parafia nie ma żadnego wpływu. U progu kolejnego roku, wciąż będąc daleko od nadmiernego hurraoptymizmu, należy obiektywnie stwierdzić, że ostatnie tygodnie przyniosły w tej dziedzinie może nie przełomowy, ale niewątpliwie zauważalny postęp. Dla zewnętrznego obserwatora najbardziej spektakularnie prezentuje się wypełnianie cegłami kolejnych pól widocznych od strony placu. Z punktu widzenia struktury nie mniej ważne (choć mniej widowiskowe) jest wymienianie kolejnych zniszczonych belek – w tej chwili od strony plebanii – oraz konserwacja wszystkich elementów konstrukcyjnych.

Gdy tylko warunki pogodowe na to pozwolą, oczekujemy przybycia specjalisty, który przeprowadzi badania architektoniczne dachu i nawy głównej kościoła. Jak już wspominaliśmy, są one absolutnie niezbędne dla właściwego zaplanowania zakresu oraz przebiegu kolejnych, przewidywanych przez nas prac. Nie wybiegając zanadto w nieznaną nam przyszłość ośmielamy się nieśmiało wyrazić nadzieję, że jako potencjalną perspektywę czasową ich rozpoczęcia możemy wskazać kolejny rok.