Coniedzielnik nr 454

Od redaktora

Drodzy Parafianie!

Wzajemne relacje między ludźmi bardzo często oparte są na zasadzie wzajemności: daję coś drugiemu, bo oczekuję czegoś w zamian. Mniej istotne jest, w jakiej postaci owo „w zamian” otrzymam (czy będzie to zapłata finansowa, wyświadczenie przysługi czy powiedzenie „dziękuję”), ale co do zasady w naszych codziennych odniesieniach oczywistym jest oczekiwanie rewanżu. Na tak zarysowanym tle tym wyraźniej widać, jak bardzo odmienne jest wymaganie stawiane swoim wiernym przez Jezusa: kierować się nie interesem, ale sercem.

Ewangeliczny wierzyciel  (sam będący zarazem dłużnikiem) formalnie miał pełne prawo do tego, by ubiegać się o zwrot tego, co mu się należało. Sens odczytywanej dziś w liturgii przypowieści dostrzegamy, gdy uświadomimy sobie, jak miłosiernie człowiek ten chwilę wcześniej został potraktowany w sytuacji dla niego wręcz beznadziejnej, a sam – co tekst wyraźnie podkreśla – nie potrafił zdobyć się na gest miłości.

   Oczywiście można funkcjonować wśród ludzi działając na zasadzie wzajemnych rozliczeń. Wielu wręcz nie wyobraża sobie życia w inny sposób. „Bo mnie się też należy” – ile razy takie stwierdzenie wobec nas padało? A co ode mnie należy się Jezusowi? Tego, co On dziś ode mnie wymaga, to przebaczenie bratu Z SERCA. Nie dlatego, że mi się to opłaci, nie dlatego, że mam w tym interes, nie dlatego, że zmuszają mnie przepisy. Optyka zbawienia uczy patrzeć nie przez pryzmat opłacalności, ale sercem.                  

 Wasi duszpasterze. 

Aktualności

Patron młodzieży na trudne czasy – święty Stanisław Kostka

W polskim Kościele dnia 18 września obchodzone jest święto Stanisława Kostki. Nie każdy zapewne wie, kim On był i czym się zasłużył. Stanisław urodził się 28 grudnia 1550 r. w Rostkowie na Mazowszu. Był synem Jana, kasztelana zakroczymskiego. Pierwsze nauki Stanisław pobierał w domu rodzinnym. W wieku 14 lat razem ze swoim bratem, Pawłem, został wysłany do szkół jezuickich w Wiedniu. Początkowo Stanisławowi nauka nie szła zbyt dobrze, nie otrzymał bowiem dostatecznego przygotowania w Rostkowie. Pod koniec trzeciego roku studiów należał już jednak do najlepszych uczniów. Władał płynnie językiem łacińskim i niemieckim, rozumiał również język grecki. Wolny czas Stanisław spędzał na lekturze i modlitwie. Ponieważ w ciągu dnia nie mógł poświęcić kontemplacji wiele czasu, oddawał się jej w nocy. Taki tryb życia nie podobał się jego kolegom, bratu i wychowawcy. Uważali to za rzecz nienormalną, a Stanisława za „dziwaka”. Początkowo złośliwymi przycinkami „jezuity” i „mnicha”, a potem nawet biciem i znęcaniem usiłowali go przekonywać i skierować na drogę „normalnego” według nich postępowania.

W grudniu 1565 r. ciężko zachorował. Według własnej relacji, gdy był pewien śmierci, miał widzenie – zjawiła mu się Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem, które złożyła mu na ręce, doznał cudu uzdrowienia i usłyszał polecenie, aby wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Jezuici jednak nie przyjmowali kandydatów bez zezwolenia rodziców, a na taką zgodę Stanisław nie mógł liczyć. Pozostawała więc ucieczka, którą legenda osnuła szeregiem niezwykłych wydarzeń.

Droga do Rzymu była długa i uciążliwa. Stanisław z towarzyszami odbywał ją przeważnie pieszo. Dotarli tam dopiero w październiku 1567 r. Stanisław został przyjęty do nowicjatu. Było z nim wtedy około 40 nowicjuszów, w tym czterech Polaków. Stanisław rozpoczął nowicjat pełen szczęścia, że nareszcie spełniły się jego marzenia, ojciec jednak postanowił za wszelką cenę go stamtąd wydostać i wysłał do niego list, pełen wymówek i gróźb. Za poradą przełożonych Stanisław odpisał ojcu, że ten powinien raczej dziękować Bogu, że wybrał jego syna na swoją służbę. 

Swoim wzorowym życiem, duchową dojrzałością i rozmodleniem budował całe otoczenie. W pierwszych miesiącach 1568 r. Stanisław złożył śluby zakonne. Miał wtedy zaledwie 18 lat. Kilka miesięcy później, w sierpniu 1568 roku zachorował na malarię i po kilku zaledwie dniach zmarł w wigilię Święta Wniebowzięcia Matki Bożej. Jego kult zrodził się natychmiast i spontanicznie – wieść o śmierci świętego Polaka rozeszła się szybko po Rzymie. Został beatyfikowany w 1602 przez papieża Pawła V i kanonizowany przez Benedykta XIII 31 grudnia 1726, chociaż dekret kanonizacyjny wydał wcześniej już papież Klemens XI w 1714 roku. Relikwie Świętego spoczywają w kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie.

W ikonografii św. Stanisław Kostka przedstawiany jest w stroju jezuity. Jego atrybutami są: anioł podający mu Komunię, Dziecię Jezus na ręku, krucyfiks, laska pielgrzymia, lilia, Madonna i różaniec. 

Postacią młodego Świętego z Rostkowa zafascynowany był też Ojciec Święty Jan Paweł II. Gdy 13 listopada 1988 r. rozpoczynał drugie dziesięciolecie swojego Pontyfikatu modlitwą na rzymskim Kwirynale, klęcząc przy sarkofagu właśnie tego polskiego świętego – Stanisława Kostki, po modlitwie wypowiedział do zebranych gości znamienne słowa: „ Żyjąc krótko, przeżył czasów wiele”. A dokonując analizy życia Świętego powiedział: Jego krótka droga życiowa z Rostkowa na Mazowszu przez Wiedeń do Rzymu była jak gdyby wielkim biegiem na przełaj do tego celu życia każdego chrześcijanina, jakim jest świętość. Tak, św. Stanisław miał trudną młodość, mimo że był z bardzo bogatego rodu, arystokratycznego, prawie królewskiego, miał trudną młodość. Młodzi dzisiaj mają w Polsce trudną młodość, czasem wydaje mi się, że nie potrafią sprostać wyzwaniom, czasem szukają wyjścia poza Ojczyzną. Dla wszystkich: i tych, co odchodzą z Ojczyzny, i tych, co zostają, niech św. Stanisław Kostka będzie patronem – patronem trudnych dróg życia polskiego, życia chrześcijańskiego”. Te słowa Jana Pawła II pozostają aktualne do dziś. 

Co u nas?

Mamy nadzieję, że wszyscy uczestnicy liturgii kierując wzrok w stronę ołtarza bez trudu dostrzegli ponowne pojawienie się witraża w pierwszym od prawej strony oknie prezbiterium. Uwagę oglądających zwraca oczywiście czasowy brak obróbki tynkarskiej otworów, ale z pewnych względów na jakiś czas dokonanie tego kosmetycznego działania zostało odroczone.

Wspominaliśmy już w tym miejscu, że stan witraży po ich zdemontowaniu i dokładnym zbadaniu okazał się dużo gorszy, niż pierwotnie przypuszczaliśmy. Tym, co przeciętny obserwator najłatwiej zauważy, jest (widoczna w zestawieniu z pozostałymi oknami) zmiana kolorystyczna. Jest ona skutkiem oczyszczenia szyb z brudu i śmieci, które gromadziły się na powierzchni przez ponad 40 lat. Istotniejsze było jednak: wymiana kilku pękniętych szkieł, dorobienie bocznych pasów, a przede wszystkim uzupełnienie i wzmocnienie ołowianych spoin. 

Bardzo gorąco dziękujemy wszystkim, którzy kolejne działanie w naszym kościele sfinalizowali, a w szczególności: rodzicom dzieci pierwszokomunijnych rocznika 2023, którzy ufundowali prace, ekipie rodziców, którzy najpierw zdemontowali okna a wczoraj umieścili je na miejscu, a także panu Robertowi Rodeckiemu ze Szczecina, który podjął się działań renowacyjnych.